wtorek, 14 lutego 2012

Muffiny czekoladowo-bananowe

Wiem, wiem... staję się monotematyczna, ale nic nie poradzę na to, że... kocham muffiny! (to tak à propos dzisiejszego święta zakochanych). 
A no właśnie - Walentynki. Coraz częściej spotykam się z twierdzeniem, że Walentynki są ZŁE! Bo to święto zapożyczone z Zachodu, bo przesłodzone, bo ociekające kiczem, bo okazywać miłość powinniśmy przez cały rok... itp. itd. W porządku, zgadzam się z tym wszystkim. Walentynki są z Zachodu, są przesłodzone, ociekające kiczem, i tak - miłość powinniśmy okazywać swojej połówce przez cały czas, nie tylko dziś. Ale, jak fantastycznie ujęła to asjami na blogu "W związku ze związkiem" (polecam lekturę walentynkowego wpisu, tutaj: klik), "(...) Walentynki powinniśmy mieć każdego dnia w roku!" (...) Każdego, tylko nie 14 lutego?"
Bo, przyznajcie sami, to wygląda tak, jakby 14 luty był "dniem-widmo"! A może ja o czymś nie wiem?!?!

A wracając do muffinów...
Z okazji zeszłorocznych już świąt Bożego Narodzenia sprezentowano mi książkę Nigelli Lawson Kuchnia. Przepisy z serca domu. Pierwszą czynnością, jaką wykonałam zaraz po jej otrzymaniu, było ekspresowe przekartkowanie, celem znalezienia przepisów na słodkości. Gdy otworzyłam stronę z muffinami czekoladowo-bananowymi, po prostu przepadłam. I obiecałam sobie je wypróbować.
Wrażenia? Jak zwykle nie zawiodłam się. Nie tylko na Nigelli, ale na muffinach także. Babeczki są naprawdę pyszne - mocno kakaowe, wilgotne, a zarazem puszyste. Smak bananów jest wyraźnie wyczuwalny, ale nie dominuje. Od siebie dodałam do ciasta posiekaną czekoladę i 1/3 szklanki mleka (bo masa wydawała mi się jednak zbyt gęsta).


Muffiny czekoladowo-bananowe Nigelli Lawson
3 bardzo dojrzałe banany
125 ml oleju roślinnego
2 jajka
100 gramów cukru trzcinowego
225 gramów mąki pszennej
3 łyżki kakao
1 łyżeczka sody oczyszczonej
Od siebie: 1/3 szklanki mleka i pół tabliczki czekolady.

Mąkę przesiałam razem z kakao do miski, dodałam sodę oczyszczoną i wymieszałam. Banany rozgniotłam widelcem, a następnie, miksując, dodałam kolejno: olej, jajka, cukier i 1/3 szklanki mleka. Już dalej nie miksując, dodałam mąkę z kakao i sodą. Wymieszałam wszystko łyżką, na koniec dodałam jeszcze posiekaną czekoladę. Masę przelałam do 12 papilotek (oczywiście włożonych wcześniej do formy na muffiny). Piekłam 20 minut w piekarniku nagrzanym do 200 stopni. 




A zdjęcia, jak zwykle, wykonał dla mnie mój "połówek" Adam. Z okazji Walentynek wykonał nawet serduszka w tle (ktoś może stwierdzi, że to przesłodzone i ociekające kiczem... ale mnie się podobają!). 

Kocham Cię, niezmiennie od samego początku :*

10 komentarzy:

  1. Wzruszyłam się^_^ a zdjęcie słodkie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. czekolada i banany to bezbłędne połączenie

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale bym zjadła. Nawet teraz :)

    OdpowiedzUsuń
  4. kurczę, a mi wypieki nie wychodzą. :C a takie muffiny wyglądają naprawdę apetycznie, skusiłabym się na jedną.. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. bokehowe serduszka w tle są super! *.* ale muffiny jeszcze bardziej :)

    OdpowiedzUsuń
  6. http://dzieciata.blogspot.com/
    jakby co:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Robiłam muffiny z przepisu Nigelli. Następny razme zamiast kakao dodam rozpuszczoną czekoladę- myśle,ze wtedy będa jeszcze smaczniejsze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetny pomysł :) Gdy robiłam je po raz pierwszy faktycznie były "takie sobie", a konkretnie zbyt suche i zbite. Dlatego dodałam posiekaną czekoladę i trochę mleka, dzięki czemu stały się trochę gładsze, rozpływające w ustach.
      Dzięki rozpuszczonej czekoladzie pewnie byłyby bardziej "browniesowe" :)

      Usuń